Pierwszy raz styczność z twórczością Me Myself And I miałam w lipcu 2008 roku, kiedy zobaczyłam ich grających na żywo do bajki „Pomysłowy Dobromir”, w ramach ArtAnimAkcji, organizowanej przez Klub Filmowy „Introspekcja”. Byłam oczarowana.
Później, jeden z najbardziej znanych utworów Me Myself And I, „Takadum” pojawił się na kompilacji wrocławskich brzmień 4871, co jeszcze bardziej rozbudzało apetyty. Podobnie jak większość osób znających zespół, z niecierpliwością czekałam na ich pierwszą płytę. W międzyczasie wzięli udział w telewizyjnym show „Mam talent”, który dał duetowi możliwość pokazania tworzonej przez siebie muzyki znaczniej szerszej publiczności. I bardzo słusznie, bo wszyscy wiemy, jaka muzyka płynie do nas
z radioodbiorników.
Materiał, który znalazł się na krążku, dla osób śledzących poczynania Magdaleny Pasierskiej i Michała Majerana, nie jest wielkim zaskoczeniem. Świetne zaaranżowane, jazzowe, momentami rockujące wokalizy, połączone z beat boxową rytmiką i z bardzo fajnie współgrającą z tym wszystkim elektroniką. Poza wcześniej znanymi „Takadum”, „Skibaraba” czy „Mazurkiem”, na płycie znalazły się również świeże kompozycje, jak choćby singiel promujący album „Tykoptyk”, czy należący do moich ulubionych „Route 666” . Płyta udowadnia jak bardzo energetycznym, nowatorskim i kreatywnym tworem jest Me Myself And I. Rozbudzając ciekawość, pozostawiają jednocześnie niedosyt. Co zaprezentują na kolejnym krążku? Okazuje się, że będziemy mieli okazję przekonać się o tym jeszcze w tym roku.
Ola Guła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz