poniedziałek, 16 maja 2011

O nich będzie głośno: Echoe

Echoe

„Uwielbiam Jeffa Buckleya i Daniela Gildenlowa…” -  próba rozmowy z Echoe.


Pochodzą z Wrocławia i nazywają się Echoe. Wśród fanów grupy o dawna trwa dyskusja, jak nazwę tę rozumieć: czy wzięła się może stąd, że ich muzyka – jak echo - roznosi się w powietrzu i wraca do nich ozdobiona uznaniem publiczności? A może stąd, że korzystają z na maksa odkręconych pogłosów?

Michał Szablowski, gitarzysta i lider zespołu, w rozmowie z 4871 w końcu wyjaśnia tę zagadkową zagadkę: Skąd nazwa? No wpisaliśmy w google „echo” i już było zajęte, więc…
Dodatkowo Aleks Kowalczuk (gitara solowa) czyni sprawę zupełnie jasną: Wymyślenie dobrej nazwy jest cięższe niż nagranie płyty. Pierwsza wersja brzmiała: "Echoes" , ale już był taki zespół, więc żeby się już nie męczyć usunęliśmy "s" i było po sprawie.

Echoe? Jak to wymawiać?  Z angielska, z łacińska, z polska? Echoe, ikoł, echo?
Tu również
nieoceniony Michał Szablowski przychodzi nam z pomocą: -„Hm, nie wiem” – precyzuje.

A ponieważ Echoe grają ostatnio sporo koncertów we Wrocławiu, postanowiliśmy bardziej wnikliwie przyjrzeć się historii zespołu. Oto wynik naszego  szerlokholmesowania.


4871: Jak się poznaliście? Podobno gracie razem już 5 lat?
Michał: Tak, to prawda, gramy razem już 3 lata, od 2008 roku. Wraz z Aleksem grałem w paru wcześniejszych składach, albo raczej – w jednym zespole ze stale zmieniającym się składem. Graliśmy coś na wzór Dave Matthews Band, zespołu, który był wtedy moją największą inspiracją.

4871: A ponieważ rocka ciężko grać bez basu i perkusji…
Rozpoczęliśmy poszukiwania sekcji  (śmiech).

4871:  W jaki sposób? Google?
Michał: Tak, przez Internet, jak to zwykle bywa w dzisiejszych czasach. Tomek był chyba pierwszym basistą, z którym się spotkałem – od razu wydał mi się bardzo przystojny. Między nami zaiskrzyło, więc zaprzestaliśmy dalszych basistowskich poszukiwań. Następnie pograliśmy z paroma perkusistami, z których najbardziej urzekł nas Maciek (kolega Tomka z jego poprzedniego zespołu). W takim oto składzie tworzyliśmy i graliśmy koncerty przez ponad rok.

4871: Co graliście? Podobno od początku mieliście jasną wizję tego jak chcecie brzmieć?
Michał: Zgadza się - nie robiliśmy żadnych konkretnych założeń, co do stylistyki nowego zespołu – miało być rockowo, dynamicznie, część z utworów, które graliśmy jeszcze w LO chcieliśmy przearanżować na nowo.

4871:  Ale brakowało wam piątego elementu?
Michał: Tak. Z odsieczą przybył Kuba na swoim lśniącym rumaku (klawisze). Zanim Kuba dołączył do nas na stałe pojawił się na paru naszych koncertach, jako słuchacz. Najwyraźniej albo spodobało mu się, jak gramy albo stwierdził, że coś z tym trzeba zrobić, bo dołączył do Echoe...

4871: Kuba – przyznaj się, jak to było?

Kuba Zauściński (klawisze): Przypadkiem natknąłem się na ogłoszenie, w którym był odnośnik do pierwszych nagrań zespołu. Od razu usłyszałem w nich inne (ciekawsze) podejście do muzyki. Jak już się poznaliśmy, byłem na paru koncertach w roli słuchacza, przychodziłem na próby – żeby upewnić się, że to na pewno to. Echoe spodobało mi się na tyle, że długo nie musiałem się zastanawiać - zacząłem poszukiwania nowego sprzętu grającego (taka muzyka w sensie wykonawczym była dla mnie nowością).
Aleks:Tak naprawdę w czasie prób cały czas grał z nami klawiszowiec,  w naszych głowach, że tak powiem. Założenie 5-cio osobowego składu towarzyszyło nam od początku istnienia Echoe.

4871:  I tak opuszczamy prehistorię i docieramy do współczesności – kwintet to właściwy początek zespołu. Podobno na pierwszych koncertach w kwintecie graliście wyłącznie covery?

Aleks: Dokładnie - z tego co pamiętam, na pierwszych koncertach Echoe, graliśmy już w 80-90% własne kawałki.

4871: Acha. A czy udało wam się zagrać parędziesiąt koncertów (z racji miejsca zamieszkania najwięcej we Wrocławiu), nagrać materiał (11 utworów) w studio i zagrać na paru prestiżowych przeglądach kapel początkujących?
Michał: Nie, ale za to udało nam się zagrać parędziesiąt koncertów (z racji miejsca zamieszkania najwięcej we Wrocławiu), nagrać materiał (11 utworów) w studio i zagrać na paru prestiżowych przeglądach kapel początkujących. Jest to okres, w którym nabraliśmy sporo doświadczenia i w którym powstały dobre utwory.

4871: No dobrze, więc czym różni się obecne Echoe od tego sprzed 3 lat?
Aleks: Największy progres przypadł chyba na okres tuż po nagraniu płyty, bo wreszcie usłyszeliśmy jak brzmią nasze kawałki :) I mieliśmy wzorzec do którego mogliśmy dążyć.
Nasz zespół cały czas ulega zmianom, wynika to z tego, że co chwila inspirują nas coraz to nowsze gatunki muzyczne, nowi artyści itd. Wydaje mi się, że podświadomie przelewamy to na naszą twórczość.

4871: Kiedyś Dave Mathews Band i Modern Talking, a co inspiruje was obecnie? Czyje echa słychać w Echoe?

Michał: Nasi słuchacze przytaczali tutaj wiele interesujących przykładów owego echa. Pojawiały się nazwy takie jak – Pearl Jam, Porcupine Tree, Pain of Salvation, -123 min, Riverside, Britney Spears i inne.

Pearl Jam? Rozumiem, że Britney Spears, ale dlaczego Pearl Jam?
Michał: Wszyscy lubimy scenę Seattle – każdy z nas przechodził pewnie przez etap nałogowego słuchania Nirvany, Alive in Chains, czy Pearl Jam. Na mnie największy wpływ wywarli akurat The Beatles, Dave Matthews Band i Pain of Salvation. Uwielbiam wokal Jeffa Buckleya i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych wokalistów muzyki rockowej. Wykluczyłbym może -123 min (lubię ten zespół, aczkolwiek nie mogę powiedzieć żebym inspirował się jego muzyką).


4871: Skoro nie -123 min., to w takim razie co zainspirowało Cię do skomponowania tych wszystkich funkowych motywów na płycie?
Michał: Uwielbiam wokal Jeffa i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych…


4871: Tak, tak Michał, wiemy…Aleks?
Aleks: Ja mogę powiedzieć, że -123min zespół miał duży wpływ na mnie (śmiech).

4871:  Zdarza wam się grać koncerty akustyczne – czy to kierunek w którym zamierza pójść Echoe? Trochę przypominają klimatem  Lunatic Soul – solowy projekt Mariusza Dudy z Riverside.
Michał: Porównanie do Lunatic Soul jest bardzo miłe – szczególnie, że nie znam tego zespołu. A koncert akustyczny to dla nas nowość. Niedawno mieliśmy przyjemność spróbować naszych sił w tej nowej formie i muszę przyznać, że grało się świetnie! Jest to fajna odmiana zarówno dla nas, jak i dla osób, które już słyszały nas w normalnym wydaniu. Niewątpliwie jeszcze do tego wrócimy.

4871: Na koncertach gracie także covery we własnych aranżacjach – czyje kawałki włączyliście do repertuaru?
Michał: Zdarzyło nam się zagrać covery Led Zeppelin, Soundgarden, Eminema, Akona, Boba Dylana, The Doors i paru innych... Dobrze się przy tym bawimy (w szczególności przy Eminemie).

4871: Na waszym koncie jest już jeden teledysk: do utworu „Indiana Jones” – to wasz ulubiony kawałek na płycie?
Michał: W zasadzie nie mam swojego ulubionego kawałka w naszym repertuarze. Indiana Jones jest piosenką, którą lubimy grać na koncertach – ma w sobie pozytywną energię.
Aleks: Ja lubię Illusions i Kornishawn.


4871: Właśnie! – ja także lubię „Korniszona”, m.in. ze względu na to, że zmiana stylistyki dokonuje się tu kilkakrotnie na przestrzeni jednego utworu: zaczyna się delikatnym funkiem, w środku sporo alternatywnego rocka, a końcówka jest rzetelnie metalowa – czy na pewno jedna osoba komponowała ten utwór?
Aleks:
„Korniszon” jest kawałkiem, który urodził się nam na próbie i jako dumni ojcowie wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za motywy w nim występujące.
Michał:  Nasza różnorodność wynika między innymi z tego, że nie chcieliśmy powiedzieć sobie – zamykamy się w stylistyce funky. Podążamy więc w różnych kierunkach jednocześnie mając nadzieje, że w którymś miejscu tej drogi spotkamy się, nie zastanawiając, czy gramy progressive rock, czy może funk-metal. Tak jak Daniel Gildenlow z Pain of…

4871: Tak, tak,  to ciekawe… W takim razie jak wygląda proces komponowania w zespole? Komponujecie kolektywnie?
Michał: Każdy utwór powstawał trochę inaczej. Najczęściej byłem odpowiedzialny za początkową formę, czy pomysł na utwór. Następnie pracowaliśmy nad ostatecznym kształtem kompozycji, szlifowaliśmy brzmienia, zastanawialiśmy się nad motywami muzycznymi. Zdecydowanie każdy z nas wnosi coś od siebie do ostatecznej formy utworu. Poza tym, można powiedzieć, że ostateczna forma nie nadchodzi nigdy, jako że lubimy udoskonalać i zmieniać nawet najstarsze z naszych kawałków.

4871: Najbliższe plany?
Michał: Chcemy wydać płytę i zawładnąć kosmosem – jak każdy zespół, jak się domyślam.

4871: Tylko tyle? Co więc jest największą siłą Echoe, tym co odróżnia was od innych zespołów chcących zawładnąć kosmosem?
Aleks: Według mnie, że tak się nie skromnie wyrażę, oryginalność i dojrzałe podejście do muzyki. Zazwyczaj młode zespoły grają na jedno kopyto, 3 akordy i darcie mordy, to wystarczy większości. My staramy się osiągnąć coś ciekawszego i mam nadzieję, że nam się to na razie udaje.

4871: Jak to się więc dzieje, że chcecie zawładnąć kosmosem, jesteście chwaleni za warsztat, publiczność jest zadowolona z koncertów, nagraliście płytę...a nie możecie jej wydać?
Kuba:
Naszą rolą jest tworzenie jak najlepszej muzyki i to staramy się robić. Wydanie płyty (zwłaszcza pierwszej) wiąże się z masą dodatkowych działań organizatorskich, reklamowych itp. Jestem przekonany, że prędzej czy później nagrany już jakiś czas temu materiał uda się wydać. Nie chcemy jednak tego zrobić jak najszybciej i byle jak.

4871:
W takim razie skąd - waszym zdaniem - opór rynku muzycznego przed trochę ambitniejszą muzyką?
Kuba:
Myślę, że problemem jest tutaj złe podejście do wydania takiej ambitniejszej muzyki. Ktoś kiedyś wydał taki krążek, nie sprzedał się i utarło się, że to jest nieopłacalne. Zapomina się, że to czym nas częstuje większość rozgłośni, jest podparte solidną reklamą. Nikt nie kupi płytki, jeśli się o niej nie dowie, a nie dowie się jeśli wydawca będzie wychodził z założenia, że ambitna muzyka rozreklamuje się sama bo jest dobra.

4871: A co jeśli mimo promocji rynek muzyczny nie przekona się do waszych pomysłów? Czy bierzecie pod uwagę wersję pozostania "muzycznymi autsajderami"?
Kuba: Nie boimy się niezadowolenia słuchaczy. Odbiór naszej muzyki jest bardzo pozytywny – to budujące, kiedy po koncercie ktoś mówi nam, że bardzo podoba mu się to co robimy, a nigdy wcześniej tego rodzaju muzyki nie słuchał.  Najtrudniejsze jest przejście etapu przekonania wydawców, że warto. Zaskakujące może być to, że im nasza muzyka również bardzo się podoba! Niestety boją się zainwestować w coś, co – jak twierdzą – może się nie sprzedać.

4871: A jak daleko moglibyście się zmienić, "ugrzecznić", gdyby okazało się, że tego wymaga "podbicie kosmosu"?
Kuba: Cały czas nasza muzyka ewoluuje, zmienia się, czerpiemy nowe inspiracje. Nie wiemy dokładnie jak będziemy grać za kilka lat, jednak lubimy różnorodność i nieprzewidywalność. Taką muzykę staramy i będziemy starali się tworzyć. Jeśli rynek wymuszałby na nas zmianę takiego stylu – przestałoby nas to bawić.
4871: Aleks?
Aleks: yyy…Michał?
4871: O nie…
Michał: Uwielbiam wokal Jeffa i Daniela Gildenlowa (z PoS) – wg. mnie to jedni z najbardziej utalentowanych…*

*w tym momencie wywiad musiał się skończyć – Michał nie mógł dalej odpowiadać na pytania…


próbował rozmawiać: bloom
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz