środa, 23 lutego 2011

Subiektywne ucho

Maciek Kurowicki
                                          4871 / 3 (luty-kwiecień 2011)

Maciek Kurowicki, lider zespołu Hurt,
poleca płytę:

Manu Chao - "Clandestino".   










                             Manu Chao - "Clandestino" [1998]


Szczerze? Kupiłem tą płytę, bo miała kolorową okładkę. Mano Negra, czyli poprzednie wcielenie Manu Chao podobało mi się, więc ciekawość zwyciężyła. Po odpaleniu albumu przeniosło mnie w inny wymiar. 

Ten krążek to właściwie jeden numer rozbity na kilkanaście indeksów z powtarzającymi się odgłosami/samplami: śmiechy dzieci, ciuchcie, odgłosy z bazarów, sygnały ze stacji radiowych, komunikacji miejskiej, reggae, puls mnóstwo akustycznych gitar. „Clandestino” to wielostylowy sos, uzupełniony, wręcz współczującym w swej barwie głosem Manu. 

Ta płyta to miłość, miłość, miłość! 
Jeśli macie depresję, odstawcie tabletki, zrezygnujcie z psychoterapeuty, 
zalecam 500 odsłuchań pod rząd. Wszystko, co złe mija, znika, rozpuszcza 
się jak śniegi przedwiośnia. 

Jeśli dodatkowo uda wam się doświadczyć koncertu Manu Chao, będziecie 
wiedzieli na 100%, że macie na zawsze ich bliską, wręcz rodzinną energię.
A spotyka się z nią naciskając po raz kolejny przycisk
PLAY.
 
 


 

Rozmowa z Bartoszem Porczykiem

fot. Bartosz Maz
    4871 / 3 (luty-kwiecień 2011)

"Sprawca" Bartosz Porczyk

"Stwór z duszą człowieka" -  

z Bartoszem Porczykiem rozmawia gola 







Jest zdolny i niezwykle pracowity. Skromny perfekcjonista, który wie czego chce. Udowadnia, że warto ciężko pracować i być wytrwałym. Wygrana w Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, sukces jego autorskiego spektaklu „Smycz”, nagradzanego zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej, a w efekcie nadany przez Ministra Kultury medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” to z pewnością dopiero początek. Bo kreacji, które tworzy nie da się nie zauważyć. Bartosz Porczyk, aktor Teatru Polskiego, aktualnie pracuje nad swoją autorską płytą. Nosi tytuł „Sprawca” i ukaże się wiosną.

Kiedy w 2006 roku wygrałeś Przegląd Piosenki Aktorskiej, pomyślałeś - kiedyś na pewno nagram płytę? Wyobrażałeś sobie sytuację, w której wejdziesz do sklepu i na półce znajdziesz płytę Bartosza Porczyka? 
Nie myślałem o płycie. Wtedy, po trzech latach spędzonych w Teatrze Capitol,  priorytetem był dla mnie powrót na scenę teatru dramatycznego. Ale to był intensywny i pracowity czas. W Teatrze Kościelniaka nauczyłem się śpiewać i interpretować piosenkę. Wiele miesięcy poświęciłem na kształcenie wokalu, prawie nie wychodziłem z teatru. Rano i wieczorem próby i spektakle, a w przerwach obiadowych umawiałem się z nauczycielami na indywidualne zajęcia wokalne różnych technik. Warto było zrobić ten wysiłek. Gdyby nie to,  ,,Smycz” chyba nigdy by nie powstała.

Po premierze i sukcesie ,,Smyczy” zapytany czy kiedyś wydasz płytę powiedziałeś ,,niech płyty wydają Ci, którzy potrafią a przede wszystkim wiedzą o czym chcą śpiewać. Jak już będę wiedział, jak ta płyta miałaby wyglądać i czym miałaby być, to się o nią pokuszę’’. Pokusiłeś się.  Jaka będzie Twoja autorska płyta?
Jest po prostu moja. Staram się podchodzić do niej jak do nowego zadania - szczerze, rzetelnie, z odrobiną wygłupu. Chociaż w teatrze czuję się pewniej niż przed mikrofonem. Dlatego traktuję płytę  jak nową rolę, w którą mogę się wcielić, tyle że tu mówię  swoimi słowami, swoim tekstem.

Jesteś autorem wszystkich tekstów, które znajdą się na płycie?  Kiedy powstają te teksty?
Teksty napisałem wspólnie z Patrycją Babicką. Przyjaźnimy się od lat. Pomysły na utwory kisiłem w głowie już od wielu miesięcy. Spisywałem je skrupulatnie. Do jednej  piosenki miałem już zwrotki, do innych dopisałem refreny. W głowie nuciłem nowe melodie. Jednak były one ciągle niekompletne. Babicka rewelacyjnie załapała mój tok myślenia. Spędziliśmy godziny na rozmowach o świecie jaki chciałbym wykreować, o bohaterach, o których chcę opowiadać. Połączyliśmy nasze siły i myślę, że powstał niezły stwór! Ale jest to ,,stwór’’ z duszą człowieka , bo o nim najchętniej chcę mówić.

Czy obraz człowieka, który pokazałeś w „Smyczy”, znajduje również odzwierciedlenie w piosenkach, które znajdą się na krążku?
Jak najbardziej. Mój człowiek to człowiek na smyczy , w kagańcu. W tematycznym zestawieniu tekstów nie brakuje także osobistego spojrzenia na drugiego ważnego bohatera wielkiego widowiska - Rzezipospolitej, jakim jest jej społeczeństwo - ślepe, dulskie, zachłanne, ale jakże szczere w swojej odsłonie. Nie bez powodu nazywam je mięsem. Ale nie sprowadzam się tylko do ośmieszenia panujących trendów myślowych. Pozostaję krytyczny również wobec siebie samego. Myślę, że istota człowieczeństwa i jego wartości często odsłaniana jest przez jego nieudolność.

Czy wiadomo już jaki będzie tytuł płyty?
,,SPRAWCA”- to tytuł, a zarazem wspólny mianownik utworów, które znajdą się na płycie. Sprawca człowiek, sprawca Bóg, sprawca Rzezipospolita, sprawca artysta, sprawca botox. To ciągła próba stworzenia rysopisu przestępcy, który siedzi w każdym z nas i przybiera różne postaci. Płyta może stanowić rodzaj pastiszu współczesnej rzeczywistości czasów konsumpcjonizmu. Credo projektu opiera się z jednej strony na wyśmianiu popkulturowego blichtru i wszelkich chorób nowoczesnego człowieka, z drugiej strony stanowi smutną autorefleksję artysty uwikłanego w sztukę, a jednocześnie tęskniącego do prawdziwego  człowieczeństwa.

A jaka będzie muzycznie?
O to zadba już Łukasz Damrych. Chciałem żeby piosenki były różnorodne w oprawie muzycznej, żeby odzwierciedlały wrażenie chaosu panującego  w świecie, w który wprowadzę słuchacza. Świata, który z godnego powoli zmienia się w cyrk życia.  

Co skłoniło Cię do stworzenia tej płyty właśnie teraz?
Jeśli ktoś nie daje mi pracy, daję ją sobie sam. Muszę ciągle coś robić, nad czymś pracować,  coś planować. Tak narodziła się „Smycz”, tak powstaje SPRAWCA i zapewne tą samą drogą pójdę w przypadku ,,Farinellego’’- autorskiego spektaklu. Każdy z takich projektów wymaga ogromnej energii, cierpliwości i siły.

Aktualnie jesteś w trakcie pracy i nagrań w studiu. Jakie są Twoje wrażenia?
Praca w studio nagrań przerosła moje wyobrażenia o tym, jak to będzie wyglądało. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że nagranie jednego utworu może kosztować tak dużo wysiłku, a co dopiero nagranie całej płyty. Dziesiątki razy powtarzasz zwrotkę, czasem jedną frazę, żeby zabrzmiała tak, jak życzyłby sobie tego realizator dźwięku, producent muzyczny i wreszcie ja sam. Ze mną jest nagorzej. Następnego dnia najchętniej zmieniłbym wszystko, co nagrałem poprzedniego. Tak można by bez końca, a trzeba się na coś zdecydować i robić następny kawałek. Spektakl, rolę w teatrze na następny dzień mogę zagrać inaczej, znowu od nowa. Tu zostaje zapis z tego dnia, potem go już nie zmienię. Głos płata figle. Nie każdego dnia jestem w stanie zaśpiewać świetnie wybraną piosenkę. Inna energia, inny nastrój, pogoda - wszystko to wpływa na jakość i interpretację piosenki. Podziwiam muzyków i wokalistów, którzy zdecydowali się poświęcić cały swój czas i życie na nagrywanie płyt. To ciężka praca. Póki co czerpię z tego doświadczenia ogromną radość i satysfakcję. Jestem wdzięczny  za to, że mam wokół siebie tylu ludzi, którzy chcą ze mną pracować i pomagają mi.

Obawiasz się reakcji środowiska muzycznego, a przede wszystkim publiczności?
Skłamałbym gdym powiedział, że nie. Nie mam też żadnych złudzeń. Nie jestem w stanie stworzyć płyty, która usatysfakcjonowałaby gusta wszystkich. Nie silę się na to. Chcę traktować odbiorcę jak partnera, z którym mogę i chcę rozmawiać. Spróbuję wciągnąć go w swój świat, ale pozostawiam mu wolny wybór.

Będziesz koncertował z tym materiałem?
Oczywiście, że tak. Premierowy koncert zagramy 19. kwietnia na Dużej Scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu, przy Zapolskiej. Potem planujemy cykl wystepów w różnych miastach w kraju.

Myślisz, że nagrasz kiedyś kolejną płytę?
Daj mi spokój, jeszcze tej nie skończyłem.

Co gra w duszy Bente Kahan?

  Tego słucham (Bente Kahan)              4871 / 3 (luty-kwiecień 2011)
Bente Kahan (fot. Emil Koch) 


Bente Kahan -
 norweska piosenkarka i aktorka żydowskiego pochodzenia, od kilku lat mieszkająca we Wrocławiu, gdzie założyła swoją Fundację Bente Kahan, która wspiera i promuje kulturę żydowską we Wrocławiu.


Bente Kahan opowiedziała nam o swoich 10 najważniejszych muzykach.

Zapraszamy do lektury.






Funk Fiction - wspaniały zespół utalentowanych młodych ludzi z Wrocławia. Wśród nich moja córka Voja!
 
Me, Myself and I
- kreatywność i światowa klasa mogą być tuż za rogiem - na przykład w Kamieńcu Wrocławskim.
 
Johann Sebastian Bach
– „Air” - przypomina mi, że mój czas na tej planecie jest ograniczony.
 
Cat Stevens

- moja cudowna młodość w latach siedemdziesiątych.
 
Vladimir Vysotsky

- wszystkie ważne sprawy, o które trzeba walczyć.
 
Bessie Smith - królowa bluesa. Przynależenie do mniejszości może dać ci większą wolność. Jej śpiew jest brzmi
ponad podziałami.
 
Fyderyk Chopin - moja mama umiała grać jeden utwór, grała go na naszym rozstrojonym pianinie, to był właśnie Chopin.
 
Edvard Grieg – „I Dovregubbens hall” (W grocie Króla Gór) - ze suity Peer Gynt. Piękna Norwegia, siła natury i jej nieograniczona moc.
 
Lillebjørn Nilsen - świetny folkowy piosenkarz śpiewający w moim ojczystym norweskim.
 
Kuba Stankiewicz Quartet - słucham ich, bo są naprawdę dobrzy. Oprócz tego Adam (Cegielski) gra na większości moich płyt:)

O nich będzie głośno...(The Positive)

 4871 / 3 (luty-kwiecień 2011)

The Positive
THE POSITIVE       

Zespół The Positive zadebiutował 30. maja 2006 roku koncertem w zielonogórskim klubie Kawon. Muzyka, którą tworzą to połączenie funku, soulu i popu do smaku przeprawiona mieszanką jazzu. Liderem zespołu jest Mateusz Krautwurst, znany między innymi z emitowanego przez telewizję Polsat programu „Fabryka Gwiazd”, gdzie przez dziesięć tygodni występował na żywo z towarzyszeniem Orkiestry Adama Sztaby.



The Positive ma na koncie ponad 100 zagranych koncertów w całej Polsce, w tym na dużej scenie Festiwalu w Opolu w konkursie „Debiutów” w 2008 roku oraz na Sopot Top Trendy Festiwal 2009. Ponadto jest zdobywcą GRAND PRIX rzeszowskiego Carpathia Festiwal w roku 2008 oraz finalistą Pepsi Vena Music Festiwal w 2008 i 2010 roku. Można ich pamiętać również z emitowanego przez TV4 programu „Nowa Generacja”.

N
iewątpliwą siłą grupy jest indywidualizm i zarazem przyjaźń łącząca tworzących ją muzyków: wokalistę Mateusza Krautwursta, klawiszowca Łukasza Damrycha, basistę Marcina Pendowskiego, gitarzystę Piotra Kalutę oraz perkusistę Łukasza Sobolaka.

Brzmienie debiutanckiego albumu The Positive zaskoczy nawet najwierniejszych fanów zespołu. Poza funkiem, soulem, popem i jazzem, pozostającymi wciąż największymi inspiracjami formacji, usłyszeć można również zmyślną elektronikę oraz żywe instrumenty w połączeniu z harmonią głosów chóru. Krążek pełen jest szczerych emocji i pozytywnej, niepowtarzalnej energii. Do niespodzianek należą obecne na płycie muzyczne duety z gwiazdami polskiej sceny muzycznej - Natalią Kukulską oraz Urszulą Dudziak. Gościnnie wystąpił również kongijski raper Frenchy (Mavambu Ntsiama Marc). Całość w każdym szczególe dopieszczona jest produkcyjnie przez Marcina Borsa.

Mateusz Krautwurst – lider The Positive - o procesie powstawania płyty:
„Wszystko trwało bardzo długo. Po drodze wydarzyło się bardzo wiele, także w moim życiu prywatnym. Od pierwszego wejścia do studia, do wysłania materiału do masteringu popełniliśmy z The Positive trochę błędnych decyzji, dokonaliśmy kilku złych wyborów, lecz dziś płyta brzmi tak, jak według mnie, powinna. Cieszę się, że na naszej drodze pojawił się Przemek Puk, który tchnął w naszą muzykę drugie życie. Praca z nim była czystą przyjemnością - była intensywna, a priorytetem było znalezienie złotego środka między elektroniką, żywymi instrumentami, a moim głosem w wielu odsłonach”.

Premiera debiutanckiego krążka The Postive odbyła się 22. lutego br. Wcześniej, 9. lutego w warszawskim Skwerze zespół rozpoczął trasę koncertową promującą album. Do Wrocławia zawitali 20. lutego, by zaprezentować materiał w Klubie Bezsenność.

gola