poniedziałek, 16 maja 2011

Felieton (Konrad Imiela - "Serial")

Konrad Imiela - Dyrektor Teatru Muzycznego Capitol
Konrad Imiela - "Serial"


Wszystko wokół zmienia się z taką prędkością, że dziś łatwo nie zauważyć czyjejś kariery, wzlotu i upadku jakiegoś stylu muzycznego, błysku popularności filmu i jego gwiazd. Czasem nawet cała pora roku przemknie nam niepostrzeżenie niczym spadający meteor. Kiedyś wszystko miało chyba większą wagę i nawet kawał dobry przez kogoś puszczony towarzysko, miesiącami nabierał mocy, był wielokrotnie powtarzaną atrakcją, długo dojrzewał i cieszył.

Zauważyłem zatem, że już nie wystarczy nakręcić jakiś dobry film, żeby na dłuższy czas skupić uwagę tak zwanej tłuszczy. Musi być to seria. Piraci z Karaibów, Harry Potter, Władca Pierścieni, Matrix, James Bond, Kill Bill – na jednym filmie nie poprzestaną. Wszystko już tak zdoraźniało, że codziennie chcemy nowej części, nowego telefonu, koleżanki nowej i jakiegoś tam nowego cacka z MediaMarktu. Zatem idealnie rozmościły się w naszych percepcjach seriale. Wszechobecne, płytkie, ambitne, awangardowe, straszne, rubaszne, prymitywne i dziwne. Już nie wstyd serial oglądać, już można w dobrym towarzystwie o perypetiach Doktora House`a pogwarzyć, a nawet do pół odcinka „Mody na Sukces” się przyznać. Aktorom nie wstyd w serialu wystąpić, a reżyserom serial wyreżyserować. To akurat bardzo dobrze. Obserwując naprawdę dobrych aktorów grających w serialach cieszę się, że mroczne, a właściwie Mroczkowe czasy serialowej amatorszczyzny odchodzą w niebyt. Sporo jednak jest w umysłach naszych ziomków do posprzątania po epoce poprzedniej.

Niedawno rozmawiałem z pewną ciotką na temat serialu Usta Usta, który to oglądam i pasjonuje mnie. Ciotka jest znawczynią serialowego świata, gdyż od zarania Klanu śledzi wszystko, co ma następny odcinek. Komentuję zatem ciotce losy bohaterów UstoUst chcąc pochwalić się śladową znajomością jej świata, a ona z pogardą ripostuje że tym serialem to ona gardzi, bo bohaterowie jacyś tacy porąbani i dziwni. Ja tu się cieszę, że nareszcie mogę uwierzyć w to co gra Popławska, Mecwaldowski czy Bohosiewicz, nawet łzę żywą ostatnio uroniłem jak się zabiła Różdżka, a ciotka twierdzi, że oni dziwni i porąbani?! Czyżby to badziewie ekranowe wielu ostatnich lat stało się standardem? Nie świadczy to najlepiej o ciotkach naszych, a wręcz o nas samych, bo każdy przecież kawałek ciotki swojej głęboko w sercu ma. Nie wiem jak zaradzić. Na pewno miłością i prawdą! He he…
Ale może sama potrzeba cykliczności doznań jest w porządku? Może wynika z jakiejś racjonalnej pogoni za trwałością i pewnością jutra? Może wolę żeby jutro było kolejnym odcinkiem znanej mi dobrze serii, a nie jakimś dziwnym i porąbanym zupełnie nowym dniem?.. Tak czy inaczej, wpisując się w serialowe tendencje, wydawcy tego pisemka zaproponowali mi kontynuacje moich felietonów w następnych numerach. Czyli serial! Zatem zapraszam na następny odcinek. Nie mogę zdradzić szczegółów!  ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz