poniedziałek, 7 listopada 2011

O nich będzie głośno: Rabastabarbar

4871 Nr 6 (listopad-grudzień 2011)

Rabastabarbar

Nie to, co modne. Nie to, co trendy.




Wrocławski Rabastabarbar po raz pierwszy w masowej świadomości zaistniał w roku 2008, kiedy za pośrednictwem popularnego portalu internetowego megatotal.pl wydał singiel „Spacer Niesamotny”. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że płyta ukazała się w całości dzięki wkładowi finansowemu fanów zespołu. Wcześniejsze lata działalności grupy (powstała w 2004 roku) to intensywny okres poszukiwań oparty o zainteresowania wszystkich jej członków. Począwszy od popu, przez reggae, a na funky kończąc. Rozpoznawalny styl Rabastabarbar (pop-rock z elementami poezji śpiewanej i reggae) wykrystalizował się stosunkowo niedawno, czego dowodem debiutancki krążek zespołu („Rabastabarbar”). Koncert premierowy odbył się 22. września we wrocławskim Klubie PUZZLE. Do sprzedaży płyta trafiła cztery dni później. Tym razem żadnej ściepy nie było. Zespołem zainteresował się niezależny wydawca muzyczny Pink Crow. Obecnie zespół jest w trasie promującej album. W momencie, w którym czytacie ten numer „4871”, dojeżdża do Sulęcina. My jednak Andrzeja Plutę-Łobacza (gitara) na krótką rozmowę namówiliśmy jeszcze przed rozpoczęciem szału koncertowego na dobre.


Dlaczego o zespole Rabastabarbar „będzie głośno”?
Przede wszystkim dlatego, że swoją muzykę tworzymy już od siedmiu lat i przez ten czas ciągle docierają do nas informacje zwrotne od fanów. Czy to na koncertach, czy to za pośrednictwem portalu megatotal.pl. Obserwujemy też sprzedaż naszej muzyki. Poza tym wydaje mi się, że robimy coś innego. Nie to co jest modne, nie to co jest trendy. Mam nadzieję, że to nam właśnie pomoże.

Co przed wydaniem płyty było najważniejsze dla funkcjonowania zespołu?
Najważniejsze było ustabilizowanie składu i to, żeby bez względu na wszystko robić swoje. Non stop nagrywaliśmy demówki, dużo graliśmy i przez to osiągnęliśmy jakąś tam popularność w podziemiu, co z pewnością teraz procentuje. Uparcie dążyliśmy do wydania płyty, lecz wcale nie jest tak łatwo to osiągnąć. Dlatego tak długo to trwało. Na szczęście
w końcu się udało.

Jak w takim razie udał się sam koncert promocyjny?
Muszę przyznać, że okazał się dla nas dużym zaskoczeniem. Przyszło bardzo dużo ludzi. Klub mieści mniej więcej 300 osób i był pełny. Kilka nawet nie weszło. No i jeszcze
w międzyczasie sprzedały się wszystkie płyty, które były do nabycia. To chyba dobry wynik. Ale tak jak mówię, przede wszystkim zaskoczenie. Okazało się, że możemy zapełnić większe sale, a ludzie są ciekawi naszej muzyki. To dobrze rokuje.

A jak rokuje płyta „Rabastabarbar”?
W zasadzie osiągnęliśmy na niej to, do czego dążyliśmy przez cały czas istnienia zespołu. Nagraliśmy muzykę bez użycia komputera. Dzięki temu płyta brzmi niezwykle naturalnie, co było dla nas bardzo istotne. Była to też pierwsza nasza rejestracja, podczas której mieliśmy dla siebie studio na tak długi okres. Świetna sprawa. Mamy więc nadzieję, że właśnie ta naturalność płyty dotrze do słuchaczy. A jeśli tak się stanie, to być może będzie ich jeszcze trochę więcej.


Może też stać się krokiem do utrzymywania się z muzyki…
Ciężko powiedzieć. Niektórzy z nas mają stałe prace, niektórzy pracują dorywczo albo jeszcze studiują. Wiadomo jak jest. Nie każdy od razu robi, to co sobie wymarzy. Jesteśmy tego świadomi. Mamy jednak nadzieję, że album pomoże nam w pozostaniu przy tworzeniu muzyki, komponowaniu i graniu koncertów. Oczywiście chcielibyśmy móc się z tego utrzymywać, ale jak będzie, zobaczymy. Póki co, chcemy aby „Rabastabarbar” pomógł nam szerzej zaistnieć.

Michał Baniowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz