Rabastabarbar |
Nie to, co modne. Nie
to, co trendy.
Wrocławski Rabastabarbar po raz pierwszy w masowej
świadomości zaistniał w roku 2008, kiedy za pośrednictwem popularnego portalu
internetowego megatotal.pl wydał singiel „Spacer Niesamotny”. Nie byłoby w tym
nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że płyta ukazała się w całości dzięki wkładowi
finansowemu fanów zespołu. Wcześniejsze lata działalności grupy (powstała w
2004 roku) to intensywny okres poszukiwań oparty o zainteresowania wszystkich
jej członków. Począwszy od popu, przez reggae, a na funky kończąc.
Rozpoznawalny styl Rabastabarbar (pop-rock z elementami poezji śpiewanej i
reggae) wykrystalizował się stosunkowo niedawno, czego dowodem debiutancki
krążek zespołu („Rabastabarbar”). Koncert premierowy odbył się 22. września we
wrocławskim Klubie PUZZLE. Do sprzedaży płyta trafiła cztery dni później. Tym
razem żadnej ściepy nie było. Zespołem zainteresował się niezależny wydawca
muzyczny Pink Crow. Obecnie zespół jest w trasie promującej album. W momencie, w
którym czytacie ten numer „4871”, dojeżdża do Sulęcina. My jednak Andrzeja
Plutę-Łobacza (gitara) na krótką rozmowę namówiliśmy jeszcze przed rozpoczęciem
szału koncertowego na dobre.
Dlaczego o zespole Rabastabarbar „będzie głośno”?
Przede wszystkim dlatego, że swoją muzykę tworzymy już od
siedmiu lat i przez ten czas ciągle docierają do nas informacje zwrotne od
fanów. Czy to na koncertach, czy to za pośrednictwem portalu megatotal.pl.
Obserwujemy też sprzedaż naszej muzyki. Poza tym wydaje mi się, że robimy coś
innego. Nie to co jest modne, nie to co jest trendy. Mam nadzieję, że to nam
właśnie pomoże.
Co przed wydaniem płyty było najważniejsze dla
funkcjonowania zespołu?
Najważniejsze było ustabilizowanie składu i to, żeby bez
względu na wszystko robić swoje. Non stop nagrywaliśmy demówki, dużo graliśmy i
przez to osiągnęliśmy jakąś tam popularność w podziemiu, co z pewnością teraz
procentuje. Uparcie dążyliśmy do wydania płyty, lecz wcale nie jest tak łatwo
to osiągnąć. Dlatego tak długo to trwało. Na szczęście
w końcu się udało.
w końcu się udało.
Jak w takim razie udał się sam koncert promocyjny?
Muszę przyznać, że okazał się dla nas dużym zaskoczeniem.
Przyszło bardzo dużo ludzi. Klub mieści mniej więcej 300 osób i był pełny.
Kilka nawet nie weszło. No i jeszcze
w międzyczasie sprzedały się wszystkie płyty, które były do nabycia. To chyba dobry wynik. Ale tak jak mówię, przede wszystkim zaskoczenie. Okazało się, że możemy zapełnić większe sale, a ludzie są ciekawi naszej muzyki. To dobrze rokuje.
w międzyczasie sprzedały się wszystkie płyty, które były do nabycia. To chyba dobry wynik. Ale tak jak mówię, przede wszystkim zaskoczenie. Okazało się, że możemy zapełnić większe sale, a ludzie są ciekawi naszej muzyki. To dobrze rokuje.
A jak rokuje płyta „Rabastabarbar”?
W zasadzie osiągnęliśmy na niej to, do czego dążyliśmy przez
cały czas istnienia zespołu. Nagraliśmy muzykę bez użycia komputera. Dzięki
temu płyta brzmi niezwykle naturalnie, co było dla nas bardzo istotne. Była to
też pierwsza nasza rejestracja, podczas której mieliśmy dla siebie studio na
tak długi okres. Świetna sprawa. Mamy więc nadzieję, że właśnie ta naturalność
płyty dotrze do słuchaczy. A jeśli tak się stanie, to być może będzie ich jeszcze
trochę więcej.
Może też stać się krokiem do utrzymywania się z muzyki…
Ciężko powiedzieć. Niektórzy z nas mają stałe prace,
niektórzy pracują dorywczo albo jeszcze studiują. Wiadomo jak jest. Nie każdy
od razu robi, to co sobie wymarzy. Jesteśmy tego świadomi. Mamy jednak
nadzieję, że album pomoże nam w pozostaniu przy tworzeniu muzyki, komponowaniu
i graniu koncertów. Oczywiście chcielibyśmy móc się z tego utrzymywać, ale jak
będzie, zobaczymy. Póki co, chcemy aby „Rabastabarbar” pomógł nam szerzej
zaistnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz