piątek, 26 sierpnia 2011

Rozmowa z Sinusoidal

Adrianna Styrcz i Michał Siwak (Sinusoidal), fot. Karol Jarek
„Sinusoidal to twór absolutny, od początku odmieniający się sam przez się” – rozmowa z Adrianną Styrcz i Michałem Siwakiem (Sinusoidal).



4871: Michał – jesteś założycielem Sinusoidal. Jaka jest geneza tego projektu? Zanim powstał Sinusoidal, byłeś (zresztą, nadal jesteś) aktywnym uczestnikiem wrocławskiej sceny elektronicznej i nie tylko: co spowodowało, że poczułeś potrzebę powołania do życia nowego muzycznego bytu?
Michał Siwak: Projekt Sinusoidal początkowo tworzony z Magdą Pasierską się rozpadł. Mieliśmy inne pomysły i priorytety. Powstał projekt Siwak, przy którym współpracowałem z wieloma artystami. Jednak z Adą to szło najlepiej. Po paru miesiącach mieliśmy już bardzo dużo materiału i doszliśmy do wniosku, że chyba założymy zespół. Myśleliśmy nad nazwą i Ada zaproponowała Sinusoidal. Nazwa funkcjonowała, był już myspace. Zresztą ta nazwa bardzo do nas pasuje.

4871: Jesteś freelancerem, piszesz muzykę do spektakli teatralnych, reklam, spotów multimedialnych, aranżujesz remiksy, koncertujesz jako DJ Siwak – to dość rozległy teren działań. Czego brakowało Ci w tym wszystkim, że postanowiłeś do swojej aktywności dołożyć jeszcze jeden muzyczny projekt?
Michał Siwak: Sinusoidal to artystycznie sprawa najważniejsza. Tu się spełniam. To moje wnętrze. Jestem człowiekiem nie potrafiącym usiedzieć na jednym miejscu. Jestem ciekawy świata i wrażeń. Dlatego próbuję się realizować w wielu przestrzeniach. Cieszy mnie bardzo, że jak na razie mi się to udaje. Przez całe swoje życie zarabiam tylko na muzyce (w różnych jej formach) i mam nadzieję, że tak pozostanie.

4871:  Ada – a jak z Twojej perspektywy narodził się Sinusoidal? Pamiętasz pierwszą rozmowę z Michałem o tym projekcie?
Adrianna Styrcz: Z początków pamiętam, że byłam jeszcze wtedy wielką kolorową nieokiełznaną kulą energii, wpadającą do naszych wspólnych miejsc, żądną jakiejś bliżej nieokreślonej przygody i mało sprecyzowanej w kierunkach akcji. Mówiło się do mnie, a moje oczy co chwila lądowały na innym przedmiocie, a w głowie następował przemiał od piętnastu do pięćdziesięciu odmiennych tematów. Klasycznie w tym wieku, chciałam wszystko i na już. Kochałam (jak je sama określałam) „spłowiałe murzynki”, czyli czarne wokale w białych ciałach: Madeleine Peyroux, Angela McCluskey, Joss Stone, Amy Winehouse czy Alice Russell. Bardzo chciałam być taka jak one, ale to co jest homologiczne i pewne w tamtym zdarzeniu, to przeczucie, że wydarzy się coś większego.  A i zapamiętałam twarz Michała od razu, co wszystkim przychodzi raczej z trudnością.

4871:  Któremu z projektów, w których braliście udział wcześniej, stylistycznie jest najbliższej do Sinusoidal?
Adrianna Styrcz: Nic nie jest bliższe Sinusoidal, to twór absolutny od początku odmieniający się sam przez się. Poważnie, naprawdę nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek robiła cokolwiek równie satysfakcjonującego, korzystając stricte ze swojej wyobraźni. Może niejednokrotnie kalekiej, ale summa summarum w miarę jak uczę się uspakajać swoją zmienność i niestałość, coraz częściej z dumą wskazuję na swój udział w tym zespole.

4871:  Wspomnieliście o projekcie „Siwak”. Co to był za projekt? Czy Sinusoidal jest jego muzycznie naturalną kontynuacją?
Adrianna Styrcz: Moim zdaniem więcej w obecnym Sinusoidalu projektu Siwak, niż Sinusoidala w wersji z Magdą Pasierską. To, co było kiedyś hiphopowe, wypłynęło na szerokie wody ambientu, a zadziorne scaty wtopiły się w krystalicznie liryczne frazy; dużo więcej oddechu i świeżego powietrza w tej naszej dźwiękofalowej powiastce. Zresztą, to wszystko wciąż ewoluuje i na dobrą sprawę nie wiadomo w jakiej formie zostanie przekazane – jedynym bazowym odniesieniem pozostaje nośnik typu np. CD.

4871:  Wspomnieliście też, że udało się wam skomponować już sporo materiału. Jak właściwie wygląda „od kuchni” metoda powstawania kompozycji w Sinusoidal? Projekt jest na tyle nieliczny personalnie, że trudno sobie wyobrazić próby, na których zazwyczaj wykuwają się kompozycje.
Adrianna Styrcz: Wszystko spaja się odrębnie. Albo ja coś mruczę, zapisuję, wysyłam, a Michał dopełnia historię muzycznie, albo Michał wysyła mi pomysł i ja powoli się do niego ustosunkowuję. W niedalekiej przyszłości planujemy zmienić tryb naszej pracy, także zobaczymy czy idąc tym tropem wydamy w ogóle kolejną płytę (śmiech).

4871:  Przeważnie muzyka powstaje do tekstu czy odwrotnie?
Michał Siwak: Działa to w dwie strony. Dostaję od Ady pomysły wokalne i do nich komponuję muzykę (tak było na przykład z utworem „The One”) albo wysyłam jej podkłady, do których wymyśla swoje partie. Tak powstaje szkic, który dopieszczamy już wspólnie.
Adrianna Styrcz: W obu przypadkach wszystko rodzi się z muzyki. Muzyka jest celem, wspólną obsesją.

4871: Michał – oprócz tego, że razem z Adą koncertujecie w ramach Sinusoidal, grywasz także koncerty solo jako DJ Siwak. Czy twoje występy solo to zupełnie inna muzyczna bajka niż Sinusoidal?
Michał Siwak: Oczywiście. Na dodatek jako dj też gram bardzo różnie. Powinienem mieć kilkanaście pseudonimów. Lubię zbyt wiele rzeczy. Staram się nie ograniczać. Dlatego grając całonocne imprezy mieszam gatunki. Kiedy zaś występuję gdzieś z dwugodzinnym setem, staram się żeby było to spójne i trzymam się jednego stylu.

4871:  15 czerwca 2011 ukazała się wasza EP-ka, zatytułowana, po prostu, Sinusoidal. Co możecie o niej powiedzieć? Brzmi tak, jak chcieliście, żeby brzmiała? Jak ją traktować – jako muzyczną zapowiedź tego, co zdarzy się we wrześniu?
Michał Siwak: Jesteśmy z EP-ki bardzo zadowoleni. Udało się nam zmontować na niej jakąś opowieść. Wszystko do siebie pasuje.
Adrianna Styrcz: EP-ka wyszła nam na spontanie, z płytą będzie dopiero dramat, jak to wszystko polepić. Oczywiście mówię to pół żartem, pół serio; EP-ka to jedna spójna opowieść. Enigmatyczna, miejscami łkająca, gdzieniegdzie tęskna i tkliwa.  Co innego wrześniowe wydawnictwo (śmiech).

4871:  No właśnie: na wrzesień zapowiadana jest płyta długogrająca Sinusoidal: co się na niej znajdzie? Czy muzycznie będzie się różnić od EP-ki?
Adrianna Styrcz:
To, co będzie można usłyszeć na albumie, to kolorowe kwiatki szczęśliwości od początku powstania projektu - różne inspiracje, różne kolory. Jedno jest pewnie: elementem zespalającym jest wokal, chociaż on też bywa chwiejny.
Michał Siwak: Wydaje mi się, że muzycznie płyta jesienna będzie zbliżona do EP-ki. Jest na niej więcej materiału dlatego też będzie bardziej zróżnicowana i urozmaicona stylistycznie. Ale to chyba dobrze.
 
4871:  Po wydaniu EP-ki pojawiły się entuzjastyczne komentarze, że jesteście nową jakością na polskiej scenie elektronicznej, prezentujecie poziom światowy, itp. Czy czujecie, że Sinusoidal tworzy nową jakość?
Adrianna Styrcz: Może uzupełniamy zbiorową wyobraźnię muzyczną narodu? Nie mam pojęcia. Cieszy nas jednak jak wiele ludzi nie znało tego typu muzyki i przekonało się do niej dzięki nam, albo ilu mówiło, że raczej to nie jest w ich typie, a potem jednak przychodzili na kolejne koncerty.

4871:  Na koncertach zdarzyło wam się występować już w poszerzonym składzie: np. w Puzzlach grali z wami Tadeusz Kulas (trąbka), Zbigniew Kozera (kontrabas) i Wojtek Orszewski (gitara). Czy to był pomysł jednorazowego użytku?
Michał Siwak: Na pewno nie. Świetnie nam się z chłopakami współpracuje. Zresztą, jak podkreślamy, jest Sinusoidal oraz Sinusoidal Live. Na koncertach staramy się urozmaicać nasze numery. Jest pole do improwizacji. Chcielibyśmy nawet kiedyś jeszcze bardziej poszerzać składy koncertowe. W miarę możliwości.

4871:  Muzyka elektroniczna to nie jest gatunek, w którym często pojawiają się tzw. „przeboje”. A jednak: wasz utwór „Cookie with a surprise” stał się jedną z najczęściej granych piosenek we wrocławskim Radio. Spodziewaliście się, że zdobędzie taką popularność?
Adrianna Styrcz: Popularność jak wiemy przyszła skądinąd, a teraz biegnie własnym torem. Ja jednak nigdy nie kategoryzowałam utworów w postaci przeboju, nie mam pojęcia jaka jest tego geneza i może to nawet lepiej. Często słyszę zarzuty, że nasze utwory są niepowtarzalne, bo linia wokalna jest literalnie nie do powtórzenia. Mnie to bawi i cieszy - robimy muzykę do słuchania, nie do żwawego tupania nóżką czy skakania w dyskotece. Jakkolwiek miło jest nam, że dostrzeżono wspólne starania i spotkaliśmy się już na początku z szerokim odbiorem, to mobilizuje do dalszej pracy; ostatecznie nie robimy tego wyłącznie dla siebie.

4871:  Muzyka elektroniczna często kojarzy się także z pozostawaniem poza głównym nurtem sceny rozrywkowej. Czy mielibyście coś przeciwko temu, by przypadek Sinusoidal zmienił ten stereotyp? Czy waszym zdaniem to możliwe, żeby muzyka elektroniczna była tak popularna jak np. muzyka rockowa?
Adrianna Styrcz: Stereotypy to uproszczenia, których funkcjonowania do tej pory nie pojęłam. Osobiście wydawało mi się, że np. wrocławska scena muzyczna elektroniką stoi, a rockowa jedynie pod przewodnictwem prawdziwych weteranów muzycznych, których ciągle gościmy na juwenaliach i tym podobnych imprezach. Być może więc mam tylko zapatrywanie w zasięgu lokalnym, a słyszę, to co chcę słyszeć. Wiem za to, że rocka nie chcę słyszeć, a już na pewno nie w swoim wykonaniu. Co do muzyki rozrywkowej, za taką uważam muzykę popularną, a w tej w ostatnich latach bardzo wiele komponentów elektronicznych.

4871:  Słuchaczom EP-ki muzyka Sinusoidal kojarzy się z różnymi artystami, od new-jazzu, przez związanego z ECM-em Nilsa Pettera Molvaera po muzyków z kręgów brytyjskiego trip-hopu. Możecie opowiedzieć o swoich inspiracjach, które miały wpływ na brzmienie Sinusoidal?
Ada: Nasza recepta na brzmienie Sinusoidal jest prosta: dwa całe serca, ocean ciszy, szczypta smutku i odrzucenie lęku przed nieprzeniknioną przestrzenią. Potem oczywiście jest miejsce dla inspiracji muzycznych obecnych już na rynku, a wśród nich Little Dragon, Bonobo, Boards of Canada, Burial, Radiohead oraz wielu innych.
Michał Siwak: Wielu wielu. Wolelibyśmy się nie określać gatunkowo. Jednak jeśli już się przyklejać to najbliżej nam do trip-hopu.

4871:  To jeszcze ostatnie pytanie w  temacie inspiracji. Ada -  twój rozbrajający wokal i sceniczny, „dziewczęcy image” wielu słuchaczom Sinusoidal kojarzą się z Anją Garbarek. Czy to ważna postać wśród Twoich inspiracji?
Adrianna Styrcz: W ogóle. Jak powiedziałam już w jednym z wywiadów, dostałam kiedyś w prezencie dwie płyty i jeszcze do nich nie dojrzałam…czekają na mnie. Ogólnie nie znoszę porównań - w moim pokoju jest jedna szuflada i wypełniają ją stare i niepotrzebne rzeczy, tak też usiłuję władać opiniami w życiu. Każdy ma swój rozbieg do doskonałości, jeśli tylko jej od siebie wymaga, a skrzydła winien rozkładać w dowolnym tempie, wszelkie restrykcje tylko obniżają wartość danej postaci i jej okres przydatności. Może trochę to zawiłe, co mówię, ale według mnie też inspiracje powinny być jedynie krzynką ku dopełnieniu samorodnego twórcy.

4871:  Michał – grałeś na wielu festiwalach związanych z muzyką elektroniczną, także za granicą. Jaka jest – twoim zdaniem – kondycja muzyki elektronicznej w Polsce? Czy to poziom daleko odbiegający od tego co się gra za granicą? Czy w Polsce twoim zdaniem jest zapotrzebowanie na tego typu muzykę? Czy ma ona szansę stać się bardziej popularną?
Michał Siwak: Wydaje mi się, że z tego typu muzyką w Polsce jest całkiem ok. Na pewno jest uboższa niż na przykład w Stanach czy Wielkiej Brytanii… Nie mamy jednak kompleksów i większość polskich projektów elektronicznych, którymi się interesuję, stoi na naprawdę niezłym poziomie. Wrocław ma fajną scenę elektroniczną. Polacy są wciąż przyzwyczajeni, że tego typu dźwięki z natury rzeczy pochodzą z Zachodu. Dlatego też tak często obserwujemy zdziwienie gdy dowiadują się, że Sinusoidal jest stąd. To pozytywne zdziwienie, które nas w jakiś sposób cieszy. Mamy nadzieję że uda nam się przyzwyczaić parę osób, że w Polsce jest niegorzej a czasem nawet i lepiej.

4871:  Co chcielibyście osiągnąć w muzyce? Jakie są wasze cele?
Adrianna Styrcz: Chciałabym zawsze osiągać prawdę. Jedyne czego oczekuję od siebie, to żeby wszystkie pomysły wychodziły nie tylko z głowy, ale i z serca, obojętnie czy są akceptowalne dla większości, czy mniejszości. Chciałabym też zawsze robić to, co będzie mi się podobało, żeby sobie niczego nie wyrzucać w sumieniu na starość. Ciągle jeszcze wierzę, że być może da się odkryć jakiś niezbadany element, chociaż wszyscy zgodnie twierdzą, że w muzyce już wszystko było, a co poniektórzy zamykają jej istotę w paru zaledwie płytach, bynajmniej nie z braku zaangażowania w odsłuchiwanie rozmaitości muzycznych. Celów jest tak naprawdę więcej, ale wszystkie siedzą w mojej głowie, albo na liście „do zrobienia”, a życie jak zwykle zweryfikuje.
Michał Siwak: Ja natomiast w muzyce wolałbym bardziej coś osiągać niż osiągnąć. Zbliżać się jest lepiej niż docierać. To motywuje do kolejnych działań i  eksperymentów. Na pewno nie chciałbym osiąść na laurach.

4871:
 Na waszym koncercie w warszawskiej Regeneracji słuchał Was podobno Tricky. To powiedzcie na koniec: jaka jest historia tej znajomości? Zainteresowała go wasza muzyka?
Adrianna Styrcz: Słuchał. Zainteresowała. Szczegóły pozostawiamy sobie, bo pamięć ludzka dziwna jest i zgubną bywa.

rozmawiał: bloom

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz