Kostas Georgakopulos, fo. Aneta Kajszczak |
rozmowa z Kostasem Georgakopulosem, Dyrektorem Artystycznym wrocławskiego Avant Art Festival.
Przed nami 4. Edycja AAF – to chyba trzeci, obok lublińskich Kodów i poznańskiego Tzadika, coroczny cykl spotkań z (nie tylko) muzyczną awangardą. Czy Polacy chętnie spotykają się z muzyką awangardową?
Nasz pomysł na to, jak prezentować muzykę awangardową czy eksperymentalną ewoluował przez lata. To w tej chwili festiwal działań performatywnych, może jedyny tego typu w Polsce, gdzie obok siebie, w sposób równoprawny współistnieją taniec, teatr, instalacje i koncerty, ale to muzyka determinuje charakter projektów. Ten eklektyzm wokół sztuki pozwala na szeroki zakres merytoryczny i stylistyczny z naciskiem na muzykę.
O ile Kody akcentują przenikanie się tradycji i awangardy muzycznej, Tzadik eksploruje współczesne oblicza muzyki i kultury żydowskiej. A jaka jest idea przewodnia cyklu AAF?
Po angielsku ta idea brzmi „Beyond Music”, co tłumaczymy jako „wykraczanie poza muzykę”. To nawiązanie do tego, o czym wcześniej mówiłem. To szereg aktywności i starań, żeby zaprosić artystów, nie tylko muzyków, do projektów, w których muzyka ma podstawowe znaczenie. To też metoda polegająca na pomieszaniu publiczności klasycznie muzycznej z publicznością teatralną czy fanami tańca współczesnego. To wszystko po to, żeby zaprosić na festiwal publiczność z konkretną wrażliwością, często już przygotowaną na odkrywanie nowych znaczeń i smaków. Może to też prowokować ludzką potrzebę poznania i poszukiwania.
Tzadik korzysta z pewnego, naturalnego zresztą, klucza geograficznego przy corocznym doborze wykonawców. Klucz geograficzny to chyba także istotny składnik AAF?
Tzadik korzysta z pewnego, naturalnego zresztą, klucza geograficznego przy corocznym doborze wykonawców. Klucz geograficzny to chyba także istotny składnik AAF?
Tak, od 3 lat to bardzo świadoma strategia w programowaniu festiwalu, która pozwala nadać festiwalowi mocną identyfikację (pamiętajmy o performatywności festiwalowych prezentacji). Umożliwia to dodatkowo dość odważne zestawienia artystów i projektów z jednego kraju, różniących się zasadniczo stylistyką, emocjami itd.
Rok temu Norwegia, teraz Szwajcaria. Czy AAF z założenia koncentrować będzie się na tradycji europejskiej, czy są plany wyjścia poza Europę?
Hmm, uwielbiam japońską sztukę i na festiwalu pojawiali się już Japończycy: tak wybitne postaci tej sceny jak Otomo Yoshichide czy Kazuhise Uchichashi, wiec Japonia to naturalny i dobry pomysł, ale wydaje mi się, że kraje europejskie pozwolą na zaprogramowanie interesującego line-upu festiwalu na kilka następnych lat, bo jak brzmi pomysł na np. kraje bałkańskie na AAF?
Zostając jeszcze na chwilę przy poprzednim pytaniu: czy klucz geograficzny jest tu w ogóle potrzebny? Czy ten muzyczny regionalizm jest na tyle widoczny, że najlepszym sposobem na opis różnorodności muzyki awangardowej jest jej prezentacja w postaci takich „narodowych” sekcji?
To stwarza bardzo ciekawy kontekst w strategii programowej, ciekawe jest jak artyści z określonego kraju bardzo różnią się od siebie. Brzmi to dość zwyczajnie, ale nadaje ważny koloryt festiwalowi, dodatkowo stwarza potrzebę większej penetracji sceny określonego kraju - po to np. pojechałem dwukrotnie do Norwegii, przesłuchałem i zobaczyłem mnóstwo projektów. Tego rodzaju poznanie umożliwia również tworzenie koprodukcji, dzięki wsparciu instytucji zajmujących się kulturą z krajów takich jak Norwegia czy tegoroczna Szwajcaria – wspaniały przykład to współpraca ze szwajcarską fundacją Pro Helvetia. Taka kooperacja między państwami czy kulturami, na poziomie sztuki jest dla nas niezmiernie istotna.
No dobrze, w tym roku Szwajcaria. Co, Pana zdaniem, jest największym atutem awangardowej sceny szwajcarskiej?
To ciekawy kraj i ciekawa nacja, wynika to głównie z uwarunkowań historycznych. To kraj, w którym bardzo wielu ludzi mówi 4 językami, to kilka narodowości w jednym społeczeństwie. Szwajcaria jest multikulturowa, co wyraźnie słychać w muzyce, to wyraźny eklektyzm sztuki, który bardzo nas interesuje, nas jako festiwal prezentujący różnych artystów, gatunki muzyczne, kraje i rodzaje sztuki.
Jeśli pierwszym kluczem jest ten geograficzny (Szwajcaria), to jaki jest klucz drugi: czym kierowaliście się wybierając reprezentantów sceny szwajcarskiej?
Jeśli pierwszym kluczem jest ten geograficzny (Szwajcaria), to jaki jest klucz drugi: czym kierowaliście się wybierając reprezentantów sceny szwajcarskiej?
Końcowy efekt to praca i selekcja kilku osób, kuratorów festiwalu, także wyjazdy studyjne itd. Poszukujemy ciekawych, według nas, ważnych postaci. To na przykład Stephane Vecchione - perkusista nieistniejącego już zespołu Velma, może najważniejszego projektu muzycznej awangardy ze Szwajcarii, ale też zespołu eksplorującego przestrzeń teatru - tak więc Stephane zaprezentuje się u nas w dwóch projektach. Kolejny przykład to kolektyw Minimetal, który poznałem dzięki znajomym Szwajcarom. Rok temu na Avant Art dali świetny koncert, a teraz wracają z instalacją i z performance. Dość łatwo więc odnaleźć w Szwajcarii konkretny trop w poszukiwaniach.
Patrząc na listę wybranych projektów muzycznych, wydaje się dominować nurt związany z muzyką elektroniczną. Czy tak wygląda właśnie obecnie awangardowa scena muzyczna Szwajcarii – tzn. akcentuje głównie elektronikę?
Patrząc na listę wybranych projektów muzycznych, wydaje się dominować nurt związany z muzyką elektroniczną. Czy tak wygląda właśnie obecnie awangardowa scena muzyczna Szwajcarii – tzn. akcentuje głównie elektronikę?
To pewnie światowa tendencja. Prócz elektroniki, mamy też bardziej klasyczne, akustyczne czy rockowe składy. Staramy się jednak prezentować artystów o bardzo różnej proweniencji muzycznej, bo elektroniczni nie są z całą pewnością ZU93, Minimetal, Syg Baas, 2g, IN BETWEEN, Dance And Music destroyer - man born out of M.A.D.D, MIR czy projekt FILM IST. A girl & a gun.
Proszę opowiedzieć więcej o tegorocznych artystach: czym przekonali Pana, że warto zaprezentować ich polskiej publiczności?
To bardzo często nowe, wyjątkowe projekty. Po raz pierwszy zobaczymy w Polsce ZU93 (wspólny projekt ZU oraz Davida Tibeta wraz z Current 93), Minimetal w odsłonie performatywnej – ich Never Hang Around powstał specjalnie na tegoroczną edycję Avant Art, projekt filmowo muzyczny FILM IST. A girl & a gun, niezwykłe instalacje Stephane Vecchione, ale też cudowną tancerkę i choreografa Alexandrę Bachzetsis i wielu innych.
Oprócz szwajcarskich zobaczymy także projekty z innych krajów. Proszę je przybliżyć.
Oprócz szwajcarskich zobaczymy także projekty z innych krajów. Proszę je przybliżyć.
Wspaniały Kevin Martin i jego The Bug, co ciekawe, wyjątkowo dla nas z udziałem 2 mc’s. Dalej największe gwiazdy festiwalu - David Tibet z legendarnego Current 93 we wspólnym, zupełnie nowym projekcie ZU93, a to oczywiście z włoskim ZU (byli na pierwszej edycji AAF w 2008 r.), ale też bardzo ciekawi DAT Politics, a oprócz tego niezwykły projekt FILM IST. A girl & a gun z udziałem największych gwiazd sceny austriackiej - Christiana Fennesza, Martina Siewerta , Burkharda Stangla oraz dodatkowo Angeliki Castello.
Rok temu w programie „norweskim” zagrał Phal Fatale ze Szwajcarii. W tym roku mamy program „szwajcarski”. Z kolei wśród projektów tegorocznych znajdą się brytyjskie The Bug i częściowo brytyjskie ZU93. Czy to znak, że kolejny AAF prezentować będzie awangardę brytyjską?
Nie, jestem fanem Kevina Martina, stąd The Bug. Rok temu mieliśmy pomysł na jednodniową zapowiedź dni szwajcarskich w 2011r., teraz już mogę zapowiedzieć niemiecką edycję Avant Art w 2012 r. To bardzo duże przedsięwzięcie artystyczne, planujemy kilkadziesiąt projektów, 9 dni, kilka koprodukcji polsko-niemieckich, zapowiada się wspaniałe wydarzenie.
Na koniec chciałbym zapytać o polskie akcenty na tegorocznym 4 AAF.
Na koniec chciałbym zapytać o polskie akcenty na tegorocznym 4 AAF.
Niestety polskie projekty bardzo rozczarowują, więcej będziemy mieć za rok, teraz tylko dwa, ale bardzo ciekawe projekty: zespół 2g oraz polsko-szwajcarską instalację In Between.
No właśnie – ta kooperacja polskich i szwajcarskich artystów pod szyldem In Between zapowiada się bardzo intrygująco. Co to za projekt?
No właśnie – ta kooperacja polskich i szwajcarskich artystów pod szyldem In Between zapowiada się bardzo intrygująco. Co to za projekt?
IN BETWEEN, Dance And Music destroyer - man born out of M.A.D.D, bo tak brzmi pełna nazwa, to wspólny projekt kolektywu kNoiseEarEye Kompanie, fundacji Avant Art oraz Szwajcarskiej Fundacji dla Kultury Pro Helvetia. Efektem współpracy polsko – szwajcarskiej będzie awangardowa produkcja muzyczna z elementami tańca, sztuki video, światła i specjalnej scenografii. To performance w mojej reżyserii w oparciu o teksty Friedricha Nietzsche, z muzyką moją i Bartka Kuźniaka, za choreografię oraz aranż taneczny odpowiada Rafał Dziemidok. IN BETWEEN zderza taniec i muzykę w przestrzeni niescenicznej. Wykonawcy nie występują na scenie, widownia nie zajmuje widowni, przestrzeń jest jedna i ta sama dla artystów i widzów. Wszystko to zbliża ten projekt bardziej do sztuki performansu lub instalacji niż klasycznie rozumianej sztuki tanecznej czy też koncertu muzycznego.
Rozmawiał: Łukasz Ragan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz