piątek, 26 sierpnia 2011

O nich będzie głośno: #1 - Freeway Quintet

Freeway Quintet

Podobno Wrocław muzycznie kojarzony jest z silną sceną elektroniczną i soulową. Być może, ale od zawsze był także dobrym gruntem dla jazzowego grania.
Nie powinno więc dziwić, że do doświadczonych wrocławskich jazzowych projektów, takich jak (nie istniejący już) Robotobibok, Mikrokolektyw, Slug Duo czy Chromosomos, dołącza nowy - Freeway Quintet. Tworzą go: Piotr Szwec (saksofon), Krzysztof Kowalczyk (saksofon), Marcin Kużdowicz (gitara), Grzegorz Piasecki (kontrabas), Marcin Rak (perkusja). O tym, czym Freeway Quintet jest - najlepiej opowiedzą sami. 

1. Rok 2009. Początki.

Piotr Szwec:  Założycielami zespołu byłem ja i Marcin Kużdowicz. Wszystko zaczęło się od tego, że rozpoczęliśmy studia we Wrocławiu i mieliśmy potrzebę założenia formacji grającej swoją autorską muzykę. Na początku był to kwartet i na gitarze basowej grał mój brat, a na perkusji znajomy Marcina ze studiów z Zielonej Góry. Obecny skład jest efektem licznych zmian, szczególnie w sekcji rytmicznej, a w późniejszym czasie doszedł do nas Krzysiek (saksofonista) i w takim zestawieniu gramy do dzisiaj
Marcin Kużdowicz: Ważnym wydarzeniem kształtującym nasz zespół był Festiwal Fama w Świnoujściu. Udało nam się wygrać wrocławskie eliminacje i pojechać na finał do Świnoujścia. Z początku mieliśmy wystąpić jako kwartet, przy czym perkusista, który z nami jechał na finał był zastępcą, po czym został stałym członkiem zespołu. Na festiwalu do naszego składu na stałe dołączył też Krzysiek i przez to Freeway stał się kwintetem z dwoma saksofonami. Finał Famy również udało nam się wygrać, efektem tego była nagroda im. Andrzej Jakóbca dla najlepszego twórcy jazzowego, w postaci nagrania w studio Splendor i Sława, co dało nam profesjonalne demo. Dzięki niemu dostaliśmy się później na wszystkie prestiżowe konkursy i festiwale jazzowe w Polsce.

2. Jazz jako etykieta.

Marcin Kużdowicz: Ramy i schematy zawsze będą, można się w niech nie mieścić, ale nie da się od nich   uciec. Nie staramy się zresztą tego robić, ale raczej twórczo korzystamy z nich, inspirując się przy tym       wszystkim i słuchając różnej muzyki, jaka nas otacza. Jazz jest właśnie naszym podejściem do muzyki, a nie samą etykietą, sposobem szukania w niej wolności i improwizacji. Współczesna muzyka, nie tylko jazzowa, nie mieści się w jakimś jednym schemacie, jest raczej eklektyczną. I taką właśnie chcemy tworzyć.
Piotr Szwec: Nie mogę się zgodzić, że „jazz” to etykieta. To tak nieelegancko brzmi. Jazz to jest sposób podejścia do muzyki, może nawet do życia. Jazz oferuje dużo wolności, swobody i ekspresji. Oczywiście, że wszyscy wyrośliśmy na tradycji jazzowej, bo taka zapewnia odpowiedni warsztat. Staramy się nie kategoryzować, po prostu grać muzykę i nie patrzeć na to, czy będzie to w stylistyce jazzowej, rockowej czy soulowej.

3. Inspiracje.
Piotr Szwec: Myślę, że inspiracja nie dotyczy tylko jazzu, ale każdej dziedziny muzyki, a nawet życia. Ostatnio czerpiemy inspirację od zespołów takich jak E.S.P , Cinematic Orchestera, Christian Scott.... Ale także od siebie i od ludzi ogółem.
Marcin Kużdowicz: Moje inspiracje to wiele bajek: od rocka, metalu po jazz i klasykę, nie słucham jednego gatunku muzycznego. Każdy z nas udziela się też w innych zespołach, nie tylko jazzowych. Na co dzień słuchamy bardzo różnej muzyki. Współcześnie przed słuchaczami i twórcami stoi bardzo duży wybór stylistyczny i nie sposób się od tego uwolnić. To, w jaki sposób słucha się muzyki, ma później odzwierciedlenie w tym, jak się ją tworzy. Mnie np. słuchanie i granie jednego rodzaju muzyki zanudziłoby na śmierć i też dlatego w muzyce Freeway Quintet można doszukać się rożnych wpływów i stylistyk. Granie tak zróżnicowanej stylistycznie mieszanki jazzowej sprawia nam radość i w ten sposób też się spełniamy.

4. Co teraz?
Piotr Szwec:  Obecnie pracujemy nad skończeniem materiału na płytę, teraz koncentrujemy się na detalach, które świadczą o niepowtarzalności utworu, nagrywamy próby i zastanawiamy się nad ostateczną wizją materiału, który znajdzie się na płycie. Do studia wchodzimy w okolicach października i szukamy wytwórni, która chciałaby wydać naszą muzykę.

5. Koncerty.
Piotr Szwec: Ostatni koncert zagraliśmy na tegorocznym festiwalu jazzowym w Kołobrzegu. Niebawem odwiedzimy moje rodzime miasto Paczków z projektem z muzyką do filmu niemego „Gabinet doktora Caligari”, zaplanowanych jest także kilka innych koncertów w różnych miastach Polski. Każdy nasz koncert jest inny i niepowtarzalny. Staramy się zaskakiwać słuchaczy, nierzadko siebie zaskakujemy...
Marcin Kużdowicz: Na koncertach staramy się przede wszystkim przekraczać i zaskakiwać samych siebie i publiczność. Podejście do naszej muzyki jest właśnie „jazzowe”, więc improwizacji jest bardzo dużo. Nasze koncerty mają formę w pewniej mierze zamkniętą, gdyż mamy ustalone tematy, fragmenty utworów i ich kolejność, ale poza tym muzyka dzieje się i komponuje w czasie rzeczywistym. Nasze koncerty są przede wszystkim sporą dawką energii dla słuchaczy, chcemy im dać to czego nie dostają na co dzień, a co może dać tylko muzyka na żywo, w tym nasza. Tego nie da się opisać słowami... trzeba posłuchać muzyki.

6. Caligari na żywo.
Marcin Kużdowicz: Zawsze chciałem napisać muzykę do filmu. Cały projekt z muzyką na żywo do filmu „Gabinet doktora Caligari” był zainicjowany przy współpracy z Dyskusyjnym Klubem Filmowym działającym na Politechnice Wrocławskiej. Wcześniej już mieliśmy okazję tworzyć muzykę ilustracyjną do spektaklu Dziewictwo na festiwalu Fama 2009, jednak projekt skomponowania muzyki do filmu „Gabinet doktora Caligari” był dużo większym wyzwaniem. Bardzo dużo się wtedy nauczyliśmy i też w jakiś sposób ukształtowaliśmy swój styl. Był to projekt łączący w sobie muzykę filmową, jazzową jak i elementy muzyki elektronicznej granej na żywo. Film niemy jest szczególnym wyzwaniem, gdyż muzyka musi być w nim cały czas. Nasze dzieło było bardzo dobrze przyjęte i wywołało duże zainteresowanie, na wrocławskiej premierze w auli PWR było około 1000 osób. Film ten był dla nas ważnym wydarzeniem, ponieważ dał nam sporą ilość fanów we Wrocławiu. Na koncertach w naszym mieście po tym wydarzeniu zaczęło się pojawiać tak liczna publiczność, że nawet dla nas było to zaskoczeniem, że na koncerty jazzowe może przychodzić tyle ludzi. Dla mnie to akurat było jedno z większych wyzwań napotkanych na muzycznej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz