Maciek Kurowicki |
Maciek Kurowicki, lider zespołu Hurt,
poleca płytę:
Manu Chao - "Clandestino".
Manu Chao - "Clandestino" [1998]
Szczerze? Kupiłem tą płytę, bo miała kolorową okładkę. Mano Negra, czyli poprzednie wcielenie Manu Chao podobało mi się, więc ciekawość zwyciężyła. Po odpaleniu albumu przeniosło mnie w inny wymiar.
Ten krążek to właściwie jeden numer rozbity na kilkanaście indeksów z powtarzającymi się odgłosami/samplami: śmiechy dzieci, ciuchcie, odgłosy z bazarów, sygnały ze stacji radiowych, komunikacji miejskiej, reggae, puls mnóstwo akustycznych gitar. „Clandestino” to wielostylowy sos, uzupełniony, wręcz współczującym w swej barwie głosem Manu.
Ta płyta to miłość, miłość, miłość!
Jeśli macie depresję, odstawcie tabletki, zrezygnujcie z psychoterapeuty,
zalecam 500 odsłuchań pod rząd. Wszystko, co złe mija, znika, rozpuszcza
się jak śniegi przedwiośnia.
Jeśli dodatkowo uda wam się doświadczyć koncertu Manu Chao, będziecie
wiedzieli na 100%, że macie na zawsze ich bliską, wręcz rodzinną energię.
A spotyka się z nią naciskając po raz kolejny przycisk PLAY.
Ta płyta to miłość, miłość, miłość!
Jeśli macie depresję, odstawcie tabletki, zrezygnujcie z psychoterapeuty,
zalecam 500 odsłuchań pod rząd. Wszystko, co złe mija, znika, rozpuszcza
się jak śniegi przedwiośnia.
Jeśli dodatkowo uda wam się doświadczyć koncertu Manu Chao, będziecie
wiedzieli na 100%, że macie na zawsze ich bliską, wręcz rodzinną energię.
A spotyka się z nią naciskając po raz kolejny przycisk PLAY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz