W dniach 10 – 13. listopada 2011 we X
Wrocław Industrial Festival – największa impreza poświęcona muzyce
industrialnej w tej części Europy. Arkadiusz Bagiński i Maciej Frett (Job
Karma) – organizatorzy Festiwalu, zgodzili się opowiedzieć nam o jego kulisach.
Andrzej Mazur: Przed nami
dziesiąta odsłona Wrocław Industrial Festiwal. W ramach tegorocznej edycji
zobaczymy we Wrocławiu ponownie szeroki wachlarz industrialnych gwiazd. Oprócz
tego, że jesteście organizatorami imprezy, jesteście też (czy przede wszystkim)
fanami gatunku. Na które występy czekacie najbardziej jako miłośnicy sceny?
Maciej Frett: Bycie pasjonatem
tej muzyki leżało u podstaw tego, że ponad 10 lat temu powołaliśmy do życia ten
festiwal. Pokonywanie setek kilometrów, by zobaczyć występ ulubionego wykonawcy,
było fajną przygodą, ale w pewnym momencie uświadomiliśmy sobie, że przecież
można tych wykonawców zaprosić tu, do Wrocławia, przybliżając ich zarazem
polskim fanom. Niestety - bycie organizatorem takiego przedsięwzięcia ma ten
minus, że pracy przy nim jest taki ogrom, a poziom stresu podniesiony do maksimum,
że nie pozostaje zbyt wiele momentów podczas festiwalu by w skupieniu obejrzeć
występ ulubionego wykonawcy. Zwykle czynię to dopiero po festiwalu „na
spokojnie” oglądając materiały video w zaciszu domowym (śmiech). Jednakże
podchodząc z pozycji fana gatunku w tym roku zdecydowanie byłyby to koncerty
reaktywowanego po 17 latach klasyka industrialu, funk-new wave i Electro Body
Music - CLOCK DVA oraz audiowizualnego projektu z pogranicza nauki i sztuki, jakim
jest T.A.G.C. Oba zespoły uwielbiam od lat i nie ukrywam, że są też źródłem inspiracji
dla twórczości naszej macierzystej formacji: Job Karma. Nad ich zaproszeniem
pracowałem od 4 lat, w końcu się udało. Dużą satysfakcją jest stwierdzenie, iż
to nie czynnik finansowy zaważył na ich decyzji, tylko fakt, iż leader obu
formacji - Adi Newton po prostu bardzo chciał zagrać na naszym festiwalu, o
którym słyszał wiele dobrego.
AM: Festiwal przez dziesięć
lat istnienia przeszedł szereg faz rozwoju, co najistotniej zmieniło się w
kontekście poprzednich edycji?
MF: Na początku festiwal robiony był wyłącznie za własne
oszczędności. Pierwszym poważnym impulsem do rozwinięcia skrzydeł była dotacja,
skromna, ale jakże ważna, od Gminy Wrocław. Wtedy też przenieśliśmy główne
wydarzenia koncertowe do klimatycznej Sali Gotyckiej przy ul. Purkyniego, która
stała się już nieodłącznym miejscem kojarzonym z WIF. Na przestrzeni tych lat
koncerty i wydarzenia związane z WIF odbywały się w większości instytucji
wrocławskich kojarzonych z awangardą, jak choćby: Firlej, BWA Awangarda, WRO,
CRK, Galeria Entropia, Browar Mieszczański.
W tym roku, dla odmiany, koncert inauguracyjny odbędzie się np. w Katedrze Św. Marii Magdaleny przy ul. Szewskiej. W warstwie artystycznej festiwal aktualnie jest mocno eklektyczny stylistycznie.
O ile na początku pewne edycje były zdominowane przez dark ambient, inne przez noise, czy Rhytmn Industrial, tak obecnie od kilku lat kreujemy sytuację, kiedy na jednej scenie występują po sobie wykonawcy z tak odległych stylistyk jak Old School Industrial, Ambient, Noise, Neo Folk, Electro Body Music, Rhythmn Industrial, Avantgarde, Power Electronics czy klasycy Cold Wave i Post Punk. Festiwal stał się marką rozpoznawalną na całym świecie wśród fanów tej muzyki, których grono na przestrzeni 10 lat mocno się poszerzyło, obecnie większość publiczności stanowią obcokrajowcy, którzy niejednokrotnie listopadowy weekend we Wrocławiu traktują jako obowiązkowy coroczny wyjazd.
W tym roku, dla odmiany, koncert inauguracyjny odbędzie się np. w Katedrze Św. Marii Magdaleny przy ul. Szewskiej. W warstwie artystycznej festiwal aktualnie jest mocno eklektyczny stylistycznie.
O ile na początku pewne edycje były zdominowane przez dark ambient, inne przez noise, czy Rhytmn Industrial, tak obecnie od kilku lat kreujemy sytuację, kiedy na jednej scenie występują po sobie wykonawcy z tak odległych stylistyk jak Old School Industrial, Ambient, Noise, Neo Folk, Electro Body Music, Rhythmn Industrial, Avantgarde, Power Electronics czy klasycy Cold Wave i Post Punk. Festiwal stał się marką rozpoznawalną na całym świecie wśród fanów tej muzyki, których grono na przestrzeni 10 lat mocno się poszerzyło, obecnie większość publiczności stanowią obcokrajowcy, którzy niejednokrotnie listopadowy weekend we Wrocławiu traktują jako obowiązkowy coroczny wyjazd.
AM: Elementy synth popu zdają
się przeżywać w dzisiejszej alternatywie osobliwą formę odrodzenia. Czy
obecność Clock DVA i Absolute Body Control jest bardziej ukłonem w stronę
nowofalowej klasyki końca lat siedemdziesiątych czy nawiązaniem do aktualnych
trendów muzycznych?
MF: Jedno i drugie. Grupy, które
wspomniałeś, tworzyły podwaliny pod współczesną muzykę elektroniczną, są
niejako jej pionierami i wizjonerami. Poza tym znowu nagrywają płyty i
występują na żywo i to w jakim stylu! Nie mogło ich zabraknąć u nas.
AM: Podobno ponad połowa
publiczności WIF to fani zza granicy. Czy podróżując po europejskich
festiwalach rozpoznajecie sporo twarzy z wrocławskiego festiwalu?
Arkadiusz Bagiński: W tym roku w ramach projektu
Job Karma byliśmy zapraszani min. do
Paryża, Drezna, czy Sheffield, zwiedziliśmy dziesiątki miejsc w całej
Europie. Czasami są to pojedyncze koncerty, a czasami większe festiwale.
Zazwyczaj na koncertach dostrzegamy nieznane nam osoby, które pojawiają się w
koszulkach festiwalowych WIF. Jest nam zawsze z tego powodu bardzo miło. Z
wieloma osobami przyjaźnimy się i spotykamy w różnych częściach kontynentu. Na
nasz ostatni koncert w Paryżu, gdzie prezentowały się tylko polskie projekty,
dotarli nasi przyjaciele z Londynu, Holandii czy z innych rejonów Francji.
Oczywiście te kontakty nawiązywane są też wśród samej publiczności, a my
staramy się również promować polska scenę, kojarząc inne zespoły z wydawcami,
dziennikarzami czy promotorami.
AM: Oprócz tego, że wasz
festiwal promuje na arenie międzynarodowej Wrocław, promuje też polskie projekty,
których w listopadzie nie zabraknie we Wrocławiu. Job Karma koncertuje po Europie
już od lat, aktualnie nagrywa płytę z angielskim wirtuozem skrzypiec Matt'em
Howden'em, znanym szerzej jako Sieben. Obecny na ostatniej edycji projekt
Vilgoć ma na koncie split z czołówką światowego Power Electronics, zaś Astrid
Monroe wydany materiał z Genesisem P-Orridge. W tym roku zobaczymy też projekt
Magic Carpatians, który niewątpliwie zdążył ugruntować sobie solidną pozycję za
granicą. Czy promocja krajowych dokonań jest dla was ważnym założeniem
festiwalowym?
AB: Z racji naszego uczestnictwa
w wielu projektach festiwalowych, wyjazdach i kontaktach, które w dobie internetu
są bardzo ułatwione, docieramy i odkrywamy wiele interesujących polskich grup
czy indywidualności. Jako promotorzy przywiązujemy bardzo dużą wagę do tego,
aby nasze rodzime projekty mogły pojawić się i zaprezentować międzynarodowej
publiczności. Wielu artystów zza granicy bywa pod wrażeniem dokonań
niektórych wykonawców z Polski. Cieszymy
się z tego i staramy pomagać jak możemy w kontaktach. Czasami nie mamy
możliwości, aby w trakcie jednej edycji zaprezentować szerszą propozycje
rodzimych twórców. Czasami też musimy zadbać o odpowiedni dobór stylistyczny.
Na szczęście oprócz Wrocław Industrial Festiwal współorganizujemy inne
wydarzenia, gdzie staramy się poszerzać ofertę wrocławskiej sceny muzycznej. Wrocław
Industrial Festiwal dla wielu naszych
gości przyjeżdżających do Polski jest najbardziej rozpoznawalną marką jeśli
chodzi o awangardę w tej części Europy, a to nas jako organizatorów do czegoś
zobowiązuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz