wtorek, 30 sierpnia 2011

Recenzje płytowe: Olga Szomańska - "Nówka"

Olga Szomańska - "Nówka" (2011)


Olga Szomańska nie jest debiutantką na polskiej scenie muzycznej – bo trudno tak nazwać kogoś, kto zdążył już zostać Laureatem Piosenki Francuskiej w Lublinie, Festiwalu Piosenki Polskiej z lat 60. i 70 czy programu Szansa na Sukces (rok 1999), kto występował w warszawskich teatrach Rampa i Roma oraz współpracował z Markiem Bałatą, Spirituals Singers Band i Piotrem Rubikiem (przy okazji oratorium Tu es Petrus). Wrocławska publiczność mogła ją zapamiętać jako laureatkę Spotkań Literacko-Muzycznych oraz z roli w musicalu Honorificabilitudinitatibus wystawianym na deskach Teatru muzycznego Capitol.  A więc lepiej wydaną 13 kwietnia 2011 płytę Olgi Szomańskiej „Nówka” nazwać płytowym debiutem nie-debiutantki.

Nie bez powodu w teleekspresowym skrócie wspomniałem o ważniejszych muzycznych przystankach Olgi Szomańskiej, bo „Nówka” wydaje się być właśnie (trochę inaczej, niż mógłby sugerować tytuł) rezultatem jej dotychczasowej ścieżki muzycznej. Raczej jej konsekwencją i podsumowaniem niż chęcią radykalnej zmiany kierunku. „Nówka” nie jest muzycznym rubikonem artystki (przepraszam za banalną grę skojarzeń z jej niedawnym kompanem), ale nie można powiedzieć, by była także krokiem wstecz w karierze wokalistki.

Czym więc właściwie jest „Nówka”? Na pewno bardzo starannie (w postaci atrakcyjnej książeczki) przygotowanym wydawnictwem. Sam krążek zawiera 13 piosenek utrzymanych w lekkiej, popowej stylistyce, w większości całkiem energetycznych i radosnych, choć czasem wokalistka lubi zwolnić tempo i wśród optymistycznych utworów pojawiają nostalgiczne ballady. Koncepcyjnie jest stworzoną wspólnie z Marcinem Partyką opowieścią o współczesnej kobiecie. Kobiecie samodzielnej i niezależnej, ale czasem także samotnej i potrzebującej wsparcia. Tematy poszczególnych kompozycji składają się na obraz kobiecych (czy typowych? nie wiem) dylematów: jest więc o tym, jak mężczyźnie czasem trudno wybrać między dwiema kobietami, ale także o wielkomiejskim zabieganiu i często ukrywanej potrzebie bliskości. I chyba rzeczywiście można, jak sugeruje autorka, potraktować ją jako pewnego rodzaju 13-sto kartkowy pamiętnik dla kobiet i drogowskaz dla mężczyzn.
Łukasz Ragan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz